Wiecie już, jaka była moja historia... Po tym, jak zostałem zdemonizowanym rycerzem, żyję wiecznie i oto dożyłem do czasów dzisiejszych, które mnie przerażają...
Ale nie będę teraz o tym mówił. Chcę jedynie, żebyście coś więcej o mnie wiedzieli.
Urodziłem się w rodzinie zubożałego szlachcica w mieście Sargothsberg. Jako młodzieniec pracowałem na służbie u kowala, gdzie zrobiłem sobie pierwszy miecz. Zawsze kipiała we mnie gorąca krew wojownika, więc lubiłem chodzić to pobliskiego obozu szkoleniowego, by walczyć z innymi młodymi chłopakami.
Po odbyciu służby u kowala, za uzbierane pieniądze pojechałem na studia do miasta Kvynnensberg. Zdobyłem tam niezbędną wiedzę humanistyczną. Również poznałem tam Larsa Kunsberga i Hansa Sjudholma, z którym doskanaliłem swoje umiejętności w walce.
Po ukończeniu studiów, miałem wolną drogę, więc, najpierw zdecydowałem się pojechać na turniej rycerski do pobliskiego fortu Thir.
Walczyłem odważnie, tym bardziej że przy lordzie McCantry siedziała młoda piękność lady Friistholm, lecz długo nie dałem rady.
Lord zwrócił na mnie uwagę, jako na potencjalnego wojownika, bądź nawet dowódcę. Wziął mnie do swojego oddziału wojennego, gdzie polepszyłem swoje władanie mieczem, łukiem, obronę tarczą i jazdę konną.
Po krótkim czasie, złożyłem przysięgę i spełniłem swoje marzenie - zostałem rycerzem.
Oto jak brzmiała ta przysięga:
Będę oddany Bogu
Walczyć w obronie ojczyzny
Będę odważny
Będę wierny zasadą i ideą
Będę stanowił wzór dla innych
Będę gotowy oddać życie za ojczyznę
Będę stać w obronie pokrzywdzonego
Będę znosić z honorem przegrane walki
Nigdy nie będę się poddawał.
Będę szanował ludzi wokół mnie
Właśnie u góry widać króla Friedricha Sprawiedliwego, który nadaje tytuły rycerskie. Wśród nich również byłem ja.
W taki oto sposób uzupełniłem królewską armię. Moje życie zmieniło się całkowicie.
Dostawałem regularną zapłatę, dostałem konia, zbroję, miecz i tarczę.
Nie musiałem długo się nudzić, gdyż zbliżała się wojna Nordów z Rossami. Nigdy nie zapomnę tej bitwy, pierwszej przelanej krwi...
Zwyciężyliśmy! Udało mi się zabić kilku wojowników i zasłużyć pochwałę dowódcy. Po jeszcze kilku bitwach, zostałem jego zastępcą, co wywołało zazdrość spośród szlachetniejszych rycerzy...
Zdecydowali się oni pewnego razu pozbyć się mnie raz i na zawsze, sprzedawając mnie jako niewolnika karawanie idące do Uruk-beiskiego chanatu. Udało im się to łatwo, gdyż nic nie podejrzewając, poszedłem z nimi na polowanie, gdzie na mnie czekała zasadzka. W taki sposób zostałem niewolnikiem Urukskim...
Widzę, że mili goście są już zmęczeni podróżą. Czeka na was pościel na górze.
Nie proście mnie, żebym opowiadał dalej! Musicie odpocząć!
Dobrze. Skoro tak chcecie, niedługo opowiem wam dalej, co się stało ze mną.
A teraz, bonum note, Panowie!
Halo, halo, co Ty ćpiesz, że tak dobrze i fantazyjnie piszesz? Też chcę! Powodzenia, masz błogosławieństwo Izabeli i gwarancję, że będzie tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńWitaj piękna Panno! Cieszę się, że odwiedziłaś zapomnianą jaskinię Bezimiennego Rycerza. Kłaniam się nisko!
OdpowiedzUsuńBądź moim gościem, nie będziesz miała żadnej potrzeby.
przypadkiem tu trafiłam i zastanawiam jak potoczyły się losy tego bezimiennego rycerza, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń